Każdy kto myślał, że po wspaniałym debiucie na giełdzie spadek cen akcji Facebooka to tylko przejściowe kłopoty, był w błędzie. Z miesiąca na miesiąc kurs traci na wartości, a za akcje portalu można zapłacić o połowę mniej niż na starcie, czyli niecałe 20 dolarów. Porażka Facebooka okazuje się więc tak wielka, jak jego spektakularny sukces.

Choć użytkownicy portalu ciągle zasilają jego szeregi, a jego popularność nie słabnie – obecnie z portalu aktywnie korzysta 950 mln użytkowników, Facebook jako marka nie okazał się tak silny, jak chciałby tego jego założyciel. Mark Zuckerberg ma świadomość, że spadki wiążą się ze stałą inwestycją w kadrę, ale i tak jest rozczarowany tak niskimi notowaniami i opracowuje strategię, dzięki której jego społecznościówka będzie atrakcyjna dla inwestorów. Sęk w tym, że musi ich czymś przyciągnąć. Co jest największym wabikiem w mediach XXI wieku? Reklamy!

Problem polega jednak na tym, że reklamy, które wyświetlają się stacjonarnym użytkownikom Facebooka, są nieskuteczne i generują mały ruch. szansę dla nich Zuckerberg upatruje więc w aplikacji mobilnej. Jego plan jest taki, by na telefonach zarobić więcej niż na komputerach, i nie chodzi tu wcale o produkcję pod własną marką, ale o efektywniejsze scalenie reklamy z telefonią komórkową. Komórki i smartfony to nowa przestrzeń, na której chce się wykazać twórca portalu. Czy z sukcesem? Jeśli mu się nie uda, atmosfera sukcesu wokół Facebooka pęknie jak mydlana bańka.